wtorek, 29 maja 2018

Życie zaskakuje


Gorąco, prawda? Ja dzisiaj się rozpłynęłam.. przy stoisku z książkami w Biedronce. I nie, to nie efekt nadmiernej ilości słońca. Niektórzy już pewnie słyszeli, że ów dyskont po raz kolejny wprowadził promocję - tym razem bodajże chwalą się 2 000 000 egzemplarzy. Z racji tego, że wkrótce dzień dziecka, przeważają pozycje dla najmłodszych. Jednak w tym niezgrabnym stosie znalazłam perełkę. Zupełnie niedawno pisałam na temat "Znachora". W swojej opinii zawarłam stwierdzenie, że już się nie dowiem, co się stało z doktorem Pawlickim. Jakże się pomyliłam! Spod stosu bajek, biografii i poradników nieśmiało wyglądał "Profesor Wilczur". Już miałam przejść obojętnie, bo czas naglił, jednakże ten tytuł przykuł moją uwagę. Okazało się, że jest to kontynuacja "Znachora"! Nie muszę chyba pisać, że opuściłam sklep razem z tą powieścią? Teraz być może poznam odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Szczerze mówiąc nie zdawałam sobie sprawy, że mogę poznać dalszy ciąg tej historii. Jestem również ciekawa, czy kontynuacja sprosta moim oczekiwaniom, czy jednak mnie rozczaruje. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zagłębić się w treść, aczkolwiek wszystko w swoim czasie.

Obecnie wróciłam do lektury cyklu o Sookie Stackhouse. Aktualnie jestem na półmetku przedostatniego tomu. Ciekawi mnie niezmiernie zakończenie całego cyklu. Zalecenia?  - cierpliwość, spokój i czas wolny.

Co do wolnego czasu, postaram się go także wygospodarować, żeby częściej tu zaglądać i przede wszystkim zostawić po sobie jakiś ślad obecności. Treściwy, konkretny i nie pozbawiony sensu.

Chcę jeszcze na koniec wspomnieć o wyżej wymienionej akcji. Idea dobra, cena zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po książkę dla siebie, czy też na prezent. W pewien sposób promowane jest czytelnictwo, aczkolwiek sposób prezentowania, wystawiania proponowanych pozycji woła o pomstę do nieba! Mi, jako czytelnikowi, nie podoba się to, że te wszystkie egzemplarze są wrzucone do jednego kosza i tym samym niejednokrotnie zniszczone. Nie mogę patrzeć na zagięte narożniki i pomięte okładki.. Szkoda pracy i zaangażowania tak wielu ludzi, którzy starali się o to, by każdy z nich cieszył czytelnika. Nie raz udaje mi się wybrać coś godnego uwagi, aczkolwiek bywa i tak, że rezygnuję z zakupu, gdyż kilkudziesięcioletnie tomy, które stoją na półkach w moim domu rodzinnym wyglądają o wiele lepiej, niż te oferowane przez markety - sponiewierane przez dziesiątki klientów. Reasumując, pomysł popieram, ale jednocześnie apeluję, by uszanować książki, gdyż wielu jeszcze może się nimi wtedy cieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz